Listy Marchewy do rodziców

From Krasnapedia

(Difference between revisions)
Line 1: Line 1:
= Świat: [[Świat Dysku]] =
= Świat: [[Świat Dysku]] =
-
List napisany przez Marchewę do jego ojca, po przyjeździe do Ankh-Morpork.
+
List napisany przez [[Marchewa Żelaznywładsson|Marchewę Żelaznywładssona]] do jego ojca, po przyjeździe do Ankh-Morpork.
== Treść ==
== Treść ==
Line 27: Line 27:
Twój kochający syn
Twój kochający syn
-
[[Marchewa]]
+
[[Marchewa Żelaznywładsson|Marchewa]]
PS Przekaż ucałowania [[Blaszka Skałokruszówna|Blaszce]]. Tęsknię za nią.
PS Przekaż ucałowania [[Blaszka Skałokruszówna|Blaszce]]. Tęsknię za nią.

Revision as of 00:25, 20 March 2008

Świat: Świat Dysku

List napisany przez Marchewę Żelaznywładssona do jego ojca, po przyjeździe do Ankh-Morpork.

Treść

Kochany ojcze

Dotarłem wreszcie do Ankh-Morpork. Jest tu zupełnie inaczej niż w domu. Myślę, że Miasto trochę się zmieniło od czasów, kiedy mieszkał tu pradziadek pana Varneshiego. Wydaje mi się, że ludzie nie odróżniają Dobra od Występku.

Znalazłem kapitana Vimesa w zwykłej karczmie. Pamiętam, jak mówiłeś, że porządny krasnolud nie odwiedza takich miejsc, ale on nie wychodził, więc to ja musiałem wejść. Kapitan leżał z głową na stole. Kiedy do niego przemówiłem, odparł: Spróbuj inaczej, mały, nie weźmiesz mnie na takie sztuczki. Potem kazał mi znaleźć sobie nocleg i wieczorem stawić się w Strażnicy u sierżanta Colona. Powiedział, że każdy, kto chce wstąpić do Straży, powinien sobie zbadać głowę.

Pan Varneshi nic o tym nie wspominał. Może przyczyną jest Higiena.

Poszedłem na spacer. Mieszka tu wielu ludzi. Znalazłem takie miejsce, które nazywają Mroki. A potem zobaczyłem, jak kilku mężczyzn próbuje okraść młodą Damę. Przeszkodziłem im. Nie umieli walczyć, jak należy, a jeden próbował mnie kopnąć w Części Witalne, ale zgodnie z radami miałem Ochraniacz i bardzo go zabolało. Wtedy Dama podeszła do mnie i spytała, czy interesuje mnie Łóżko. Odparłem, że tak. Zabrała mnie do swojego domu, gdzie poza tym zamieszkują chyba Ważne Osoby, tuzy pośród mieszkańców, gdyż dom ów nazywa się zamtuzem. Prowadzi go pani Palm. Dama, o której sakiewkę chodziło, ma na imię Reet, powiedziała: Żałujcie, że go nie widzieliście, ich było trzech; to zadziwiające. Pani Reet rzekła, że to na koszt firmy. I jeszcze dodała: Jaki wielki ochraniacz. Poszedłem więc na górę i zasnąłem, choć mieszkańcy tego domu mocno hałasowali. Reet budziła mnie raz czy dwa i pytała, czy nie mam na nic ochoty, ale niestety, nie mieli jabłek. Tak więc spadłem na cztery łapy, jak tutaj mówią, chociaż nie wiem, jak to możliwe, bo przecież Rozsądek nakazuje spadać na dwie nogi.

Muszę przyznać, że jest tu wiele do zrobienia. Kiedy szedłem na spotkanie z sierżantem, zobaczyłem budynek zwany Gildią Złodziei! Spytałem o niego panią Palm, a ona odpowiedziała, że oczywiście, i wyjaśniła, że tam spotykają się przywódcy Złodziei w Mieście. Trafiłem do Strażnicy i znalazłem sierżanta Colona, bardzo grubego człowieka. Kiedy wspomniałem mu o Gildii Złodziei, kazał mi Nie Być Idiotą. Myślę, że nie mówił poważnie. Powiedział jeszcze: Nie martw sie Gildią Złodziei, ty musisz tylko chodzić Nocą po ulicach i krzyczeć: Już Dwunasta i Wszystko Jest W Porządku. Zapytałem, co robić kiedy nie wszystko jest w porządku, a on poradził, żebym wtedy poszukał innej ulicy.

To nie jest właściwe Dowodzenie.

Otrzymałem kolczugę. Jest zardzewiała i marnie wykonana.

Za bycie strażnikiem dostaje się pieniądze, dwadzieścia dolarów za miesiąc. Kiedy już mi dadzą, zaraz wam je wyślę.

Mam nadzieję, że jesteście zdrowi i że Szyb Piąty jest już czynny. Dziś po południu obejrzę sobie tę Gildie Złodziei. To Skandal. Jeśli coś z tym zrobię, będzie to Piórem na moim Kapeluszu. Zaczynam się już uczyć, jak oni tu mówią.

Twój kochający syn

Marchewa

PS Przekaż ucałowania Blaszce. Tęsknię za nią.

Personal tools