Grobowiec
From Wfrp2
Bohaterowie
- Ermintruda - człowiek, włóczykij,
- Jari - krasnolud, gladiator,
- Ludmilla - człowiek, strażnik dróg,
- Valahuir - człowiek, przepatrywacz,
Streszczenie
W trakcie podróży do Middenheim drużyna spotyka pewnego tajemniczego rycerza i wykonuje dla niego niebezpieczne zadanie w jego rodzinnym grobowcu.
Opowieśc Jariego
Po incydencie z zielarką untergardczycy przestali nam ufać, atmosfera się popsuła i zdecydowaliśmy, że lepiej będzie jak nasze drogi się rozejdą. Zostawiliśmy ich bez wyrzutów sumienia, nie było już bezpośredniego zagrożenia atakiem zwierzoludzi. O świcie wyruszyliśmy w kierunku Middenheim.
Wieczorem, po całym dniu wędrówki byliśmy zmęczeni, uradował więc nas widok ogniska płonącego na polanie obok traktu, szczególnie, że jedyne osoby, które obok niego zasiadały to nie budzący większych podejrzeń młody rycerz o twarzy oszpeconej blizną i jego sługa-głupek. Szlachcic przedstawił się jako hrabia Joachim Sterngraf i wyjaśnił, że przybył w te okolice gdyż niedaleko znajduje się grobowiec jego rodziny, on zaś bardzo długo wędrował i nie zna losu swoich dwóch braci. Doszły go wieści, że zginęli i postanowił to sprawdzić, nie może się jednak zmusić by wejść tam i otworzyć sarkofag, poprosił nas o pomoc. Mieliśmy przynieść mu z sarkofagów pośmiertne maski (i nic więcej!). Przestrzegł nas jednak, że w obawie przed rabusiami w podziemiach zamontowano pułapki, ale będziemy bezpieczni jeśli wybierzemy dobrą drogę oraz kazał zapamiętać, że Morr patrzy na tego, kto wkracza do jego królestwa.
Wejście do grobowca rzeczywiście było niedaleko, moje obawy dotyczące tego, że rycerz jest oszustem rozwiały się gdy wręczony przez niego klucz gładko otworzył wymyślny zamek. Pod czujnym okiem wyrzeźbionego nad wrotami kruka weszliśmy do środka. Dość szybko jednak w obawie przed pułapkami stanęliśmy gdyż droga rozwidlała się (widać było, że odnogi po pewnym czasie znów się łączą), a na podłodze widniała płaskorzeźba przedstawiająca herb, pionowo podzielona tarcza przedstawiała z lewej strony miecz, z prawej węża. Po długiej dyskusji ruszyliśmy odnogą węża. Albo pułapki przestały działać, albo wybraliśmy szczęśliwie...
Dotarliśmy do ośmiokątnego pomieszczenia z dużą ilością drzwi i umieszczonym centralnie posągiem przedstawiającym Morra z wyprostowaną ręką. Statua mogła się obracać co powodowało otwarcie drzwi, na które aktualnie wskazywała. Kolejne pomieszczenia były puste lub zawierały różne sarkofagi, niestety z braku znajomości liter mogliśmy tylko zgadywać, że pochowano tam członków rodziny rycerza... Wreszcie otworzyliśmy drzwi do salki z trzema sarkofagami, z których jeden wyglądał dziwnie, był odrapany, skuto z niego herb. Gdy otworzyliśmy dwa całe ujrzeliśmy przerażający widok, ciała leżały w dziwnych pozycjach, miały połamane paznokcie, było w środku wiele plam zaschnietej krwi zaś posmiertne maski nie leżały spokojnie na twarzach. Prawdziwy szok przeżylismy jednak dopiero po otworzeniu owego "zbeszczeszczonego" sarkofagu, tam również znajdowało się ciało, a jego srebrna maska doskonale pasowała (miała charakterystyczną szramę) do fizjonomii Joachima... Nasz zleceniodawca nie żył...
Postanowiliśmy opuścić grobowiec i powiadomić rycerza o tym co zastaliśmy, wydawał się być nieświadomy swojego stanu. Czekał na nas przy wyjściu, z nadzieją w głosie zapytał się o braci. W świetle księżyca zobaczyliśmy wyraźnie jak bardzo jest blady, dostrzegliśmy, że wokół szyi miał resztki powroza. Powieszenie to dla rycerza haniebna śmierć... Gdy opowiedzieliśmy mu o naszych znaleziskach był zaskoczony, siły go opuściły i upadł na ziemię. Zdążył tylko wycharczeć prośbę o zmazanie hańby ciążącej na jego imieniu. Nim zdołaliśmy cokolwiek zrobić zostaliśmy zmuszeni do obrony, gdyż z wściekłym grymasem na twarzy zaatakował nas sługa. Walkę wygraliśmy, zamknęliśmy grobowiec i wyruszyliśmy w dalszą drogę nie poznawszy do końca historii związanej z tą potępioną duszą. "Zabicie" sługi musiało być jednak istotne, gdyż twarz rycerza, nim jego widmo rozpadło się w proch, zdawała się wyrażać ulgę i wdzięczność...