Szczurołapy w Middenheim

From Wfrp2

(Difference between revisions)
Line 2: Line 2:
===Bohaterowie: ===
===Bohaterowie: ===
*Ermintruda - Włóczykij,  
*Ermintruda - Włóczykij,  
-
*Elrdril - Rzecznik Rodu,
+
*Elrdril - Rzecznik rodu,
*Gildril - Wojownik klanowy,
*Gildril - Wojownik klanowy,
*Jari - Gladiator,
*Jari - Gladiator,

Revision as of 14:06, 2 May 2006

Rozegrana 01 maja 2006.

Bohaterowie:

  • Ermintruda - Włóczykij,
  • Elrdril - Rzecznik rodu,
  • Gildril - Wojownik klanowy,
  • Jari - Gladiator,

Opowieść Ermintrudy:

Plan był prosty. Przejmujemy karczmę. Sprzedajemy zapasy wina z piwniczki, sprzedajemy karczmę i spadamy z Middenheim. Okazał się jednak trudniejszy gdy gruby gbur z kolegium prawniczego nie wykazał chęci współpracy i nie oddał nam wspaniałomyślnie budynku w posiadanie. No trudno. I tak nie wiązałam z tym pomysłem zbyt dużych nadziei. Co innego zaprzątało moją uwagę.

Z powodu wzrastającej ilości szczurów w mieście, władze postanowiły zorganizować promocyjny skup tych gryzoni i nagrodę niespodzankę dla tego kto złapie ich najwięcej. Tak więc zarejestrowaliśmy się jako silna grupa pod wezwaniem "Ermintruda i przyjaciele" i ruszyliśmy w kanały. Zakupiony pies Łatek (ta nazwa już chyba do niego przylgnie) nie wykazywał zdolności ani chęci do współpracy tak jak i co poniektórzy z nas, którym to kanałowy smrodek za bardzo wiercił w nosku. Eldril poznała jakąś elfią pannę, która wkręciła ją w załatwienie dla siebie jakiejś podejrznej sprawki. Tak więc w przerwach między wizytami u handlarzy(nie powiem - wielce przydatnymi dla drużyny) latała do fryzjera i przerabiała swoją kasztanowowłosą osóbkę na blond piękność coby wkręcić jakiegoś przygłupiego synka prawnika. Oczywiście poszliśmy z nią na spotkanie w ramach ochrony. Szczury miały tego wieczora wolne. Synek okazał się pucołowatym blondaskiem. Spił naszą elfkę(dobrze, że są świadkowie bo nikt by mi nie uwierzył!!!) i zaciągnął ją do łóżka(serio!, a przynajmniej taka jest nasza wersja wydarzeń - nie zdementowana przez zainteresowaną). W efekcie odzyskała dla chorej zleceniodawczyni naszyjnik rodowy, który z resztą okazał się podróbką(choć pachnie mi to ściemą). Ale mniejsza z tym, kasę dostaliśmy.

Gdy zadanie Eldril dobiegło końca Gildril odstąpił trochę od chodzenia za nią po mieście i postanowił pomóc mi i Jariemu w łapaniu szczurów. Skonstruował jakąś zmyślną pułapkę, w którą same się łapały. Niestety jeden ze szczurołapów mu ją podpieprzył. Za co zarobił strzałę w dupę i gdzieś jeszcze, trudno stwierdzić na pewno bo zniknął za rogiem, ale najprowdopodobniej w potylicę. Grunt, że za nieuczciwa konkurencję został wyeliminowany z zawodów. Całe szczęście, że przeżył, a przynajmniej taką mam nadzieję.

Jeden z wieczorów tego szczurzego tygodnia upłynął nam pod hasłem walki gladiatorów. Jari stał się już znany i gladiatorzy ustawiali się w kolejce żeby raczył im spuścić łomot. Zgłosił się jakiś ponury elf celem pomszczenia swojego ziomka, którego to Jari złomotał na poprzednich zawodach trochę bardziej niż się należało czyli na śmierć. Ja nauczyłam się kilku krasnoludzkich okrzyków i wrzeszczałam co sił w płucach żeby dodać Jariemu otuchy. Był taki moment, kiedy sytuacja wyglądała dla niego naprawdę kiepsko. Ale już chwilę później elfi ponurak leżał na arenie trzymając się za kikut lewej nogi i wykrwawiał się elegancko. W ten sposób Jari umocnił swój tytuł pogromcy elfów i zarobił sporo kasy. Nam również coś skapnęło bo ufni w umiejętności naszego pancernego przyjaciela postawiliśmy na niego ładną sumkę.

Nadszedł koniec tygodnia i wyniki szczurzego konkursu. Dzięki pułapkom Gildrila i pomocy Jariego w walkach z wielkimi szczurami w kanałach zajęliśmy pierwsze miejsce. Z kieszeniami pełnymi miedziaków poszliśmy na małą imprezkę zakończeniową. Ku mojemu zdziwieniu i ogromnej radości nagrodą niespodzianką nie był jakiś cynowy kubek z podpisem kapitana straży miejsckiej tylko rewelacyjna proca drzewcowa zrobiona przez halflingów. Warto się było trochę poszwędać w kanałowym smrodzie i powiększyć drużynowy zwierzyniec o pieska. To był wyjątkowo spokojny i udany tydzień. Wszyscy sporo zyskali i z małym wyjątkiem obyło się bez totalnego pocharatania członków drużyny.

Personal tools