Legenda o Adepcie

From Quiz

Revision as of 01:45, 30 January 2006 by Yume (Talk | contribs)

Był sobie Adept. Adept był przyjacielem Małpki i miał trzyletnie dziecko, chociaż był za młody i nie umiał opowiadać bajek, więc poszedł do Małpki i spytał się: "Małpko umiesz opowiadać bajki?". Ale Małpka już spała, albo udawała, że śpi, więc Adept poszedł dalej. "Trudno tu będzie zrobić happy end" pomyślał Adept i poszedł dalej razem ze swoim dzieckiem.

Nagle Adept zobaczył lecące ptaki i powiedział: "Hej, Ptaki! Postarajcie się lecieć daleko!" ,a ptaki odpowiedziały: "Dziękujemy!" i poleciały dalej zostawiająć mu magiczny gwizdek. Dziecko zapytało się do czego służy magiczny gwizdek, więc Adept zagwizdał :"szszyyszyyszgwizdszyszyyysz" i wtedy pojawił się Jaguar. Dziecko się wystraszyło, ale Jaguar nie był groźny, był przyjacielem Adepta. Adept nie wiedział, gdzie mieszkają Jaguary więc cała trójka poszła do domu.

Był to ciemny dom. Nie było lampy. Nie było świecy. w oknach wisiały całuny. Adept zapalił światło i okazało się, że była tam Królewna i Królewicz. Nie, nie byli martwi, brali akuart ślub, tylko nie wiadomo dlaczego akurat w ciemnościach. W podróż poślubną zdecydowali się towarzyszyć Adeptowi. Wtedy Adept przyłożył ucho do ziemi żeby wiedzieć, gdzie ma iść dalej i powiedział do swojego dziecka: "Licz na mnie, swojego Ojca, a usłyszysz bajkę". Dziecko zapytało się, czy ma w to wierzyć, wszystkie pozostałe postaci wierzyły i potem wszyscy poszli na grzyby ... Mieli nadzieję, że w lesie znjadzie się jakiś temat do bajek .Niestety akurat była powódź, więc Adept skonstruował robota, który wypił całą wodę. Powodzianie podziękowali Adeptowi, część z nich zdecydowała sie towarzyszyć mu a część została tam, gdzie miała już zapuszczone pędy. Robot też poszedł z Adeptem, bo może się jeszcze przydać. Poszli dalej ... Pojechali dalej na maxa ... Hej! I sobie śpiewali wesoło bo było już duże towarzystwo. Robot też śpiewał, oczywiście od czasu do czasu nadawał sygnały alfabetem Morse'a, ale też śpiewał. Niektóre postaci śpiewały bardzo pięknie. Śpiewając wesoło, poszli dalej, to była bardzo ważna chwila bo po niej następowało wiele pięknych dni... Nagle na drodze znaleźli radio, ruszyli ręką i nic nie było słychać. Nastąpiła cisza... Jeszcze jeden ruch - i znów było słychać. Adept zainstalował radio w robocie i w ten sposób robot nabrał charakteru. Radio zarzęziło: "aacehkrrt...".

Nagle na drodze Adeptowi stanęła Miłość, na początku chciała mu przeszkodzić, nie wiadomo dlaczego, ale po pewnym czasie Adeptowi udało się przekonać Ją, by poszła razem z nimi. W ten sposób Adept pokonał Miłość ... "Bo dziewczyna przez życie nie może iść calkiem sama" cicho zanuciło radio. Wtedy na drodze Adepta znalazła się wielka rzeka, oczywiście, to nie był żaden problem bo bot od razu wypił całą rzekę ... Przed zakrętem drużyna Adepta doszła do baru, w którym grał Robert Janson i wtedy dziecko się rozpłakało. Robert Janson się zasmucił i sobie poszedł. Potem towarzysze poszli do cerkwi a na cerkwii aniołek igrał z aniołkiem. Aniołki pomachały dziecku skrzydełkami a dziecko w międzyczasie przestało być smutne i sie uśmiechnęło.

Wszyscy ruszyli nad morze. Niestety, bot nie umiał wypić całego morze, ale wtem z piany powstała Afrodyta, która widząc Miłość w drużynie Adepta postanowiła do nich dołączyć. Afrodyta w ogóle nie miała sadła i nie płaciła za miłość . Robot z pomocą całej drużyny zbudował statek i popłynęli dalej i zgodnie pomyśleli, że miłoby odwiedzić Babilonię bo zbliżała się już 0:30 Po drodze była mgła, która miała słabą pamięć i wtedy dziecko powiedziało: "jesteś kochany". Miało rację, Adept jest kochany. Nagle mgła się rozeszła. Nie. Nie. Nie rozeszła się tak się tylko Adeptowi wydawało. Stała się straszna rzecz, dziecko straciło smak. Adept zapytał się: "smak?... Od czego?... Cały smak?" a dziecko odpowiedziało, że to chyba przez chorobę, bo okazało się, że wipiło herbatę brata a ona przecież była gorzka, a dziecko tego nawet nie zauwarzyło choć zawsze pije słodką. Adept też się bardzo wystraszył, ale tego, że dziecko ma brata. Na szczęście okazało się brat jest młodszy bo przecież Adept jest za młody, żeby mieć trzyletnie dziecko, i jeszcze jego starszego brata. Dziecko też się uspokoiło bo pomyślało sobie, że za dwa dni mu przejdzie i będzie znów rozróżniać smaki.

Mogłoby się wydawać, że po tej całej historii, potraktowało ją jako bajkę i przestało już chcieć posluchać bajki, ale właśnie w tym momencie zapytało się Adepta gdzie doszli i czy są tu lody?. Wszyscy pojechali z Babilonii na Antarktydę. Niestety był już tam podstępny Dres, który bardzo chciał zniszczyć happy end. Dziecko bardzo się wystraszyło i krzyknęło: "Bosh el dresso!!!". Dres się cały czas powtarzał, zrobił kilka głupich min, lecz nikt nie zwracał na niego uwagi i zniknął gdzieś na Antarktydzie, nie osiągając zamierzonego celu. Wszyscy się bardzo ucieszyli i to był właśnie happy end.

(...)


Legenda ta została przekazana przez bardzo chaotycznego żywiołaka energii. Nie umiemy potwierdzić prawdziwości zaistniałej Wyprawy, jedynie świadczyć o niej może fakt rzekomego posiadania przez Adepta magicznego gwizdka. Tak naprawdę nawet zaprzyjaźnione żywiołaki i chowańce nie umieją podać jednego zakończenia owej legendy. Niektóre wersje Legendy zaczynają się inaczej: "Była sobie raz młoda malpka... jednak była ona dosyć nudna, więc może raczej przejdźmy do innej postaci..." i dalej jak wyżej. Jak się przekonamy z dalszego ciągu Legendy, ta opinia o nudności małpki jest nieprawdziwa --- przypuszczamy, że pojawienie się tej informacji w legendzie jest wynikiem tego, że jedna z osób przekazujących legendę nie umiała wówczas nic interesującego powiedzieć o małpce i się w ten sposób wykręciła.


Dalsza część legendy została uwieczniona przez innego żywiołaka, ale równie chaotycznego - żywiołaka dnia wczorajszego, w której to zastajemy całą drużynę na Antarktydzie. Należy dodać, że posiada ona najprawdopodobniej właściwe zakończenie.

(...)

Okazało się, że bot potrafi zrobić lody z naturalnych minerałów występujących na Antarktydzie, które były bardzo dobre. Niestety na Antarktydzie było strasznie zimno i Jaguar marzł. Więc towarzystwo zdecydowało się wsiąść na statek i popłynąć w cieplejsze miejsce. Adept spytał się dziecka: "Yumguarze, (przyp.red. bowiem dziecko siedziało na Jaguarze) dokąd popłyniemy?". Dziecko odpowiedziało: "Daleko stąd tatusiu, na drugi koniec tęczy". Znaleźli więc tęcze, dziecko powiedziało: "vaivorykštė", co oznacza w języku litewskim tęcza. Słowo to spowodowało, że tęcza stała się twarda i można było na nią wejść. Zatem wszyscy weszli na tęcze, z której był piękny widok na okolicę. Jednak tęcza była trochę długa... Na szczęście jeździły tam takie pluszowe autobusy. Wszyscy zapakowali się do autobusu i pojechali.

Na drugiej stronie tęczy było bardzo kolorowo i było dużo ciekawych postaci. Był Dracula, Penelopa, Mistrzu i Kamień nazębny. Nikt ze starych znajomych nie chciał porzucić Adepta. Adept przypomniał Botowi, że wciąż trzy razy będzie mógł go zaprząc do roboty a potem go uwolni, jeśli on oczywiście będzie chciał. Robot (Robot i Bot to ta sama osoba) powiedział, że myśli, że nie będzie chciał bo bardzo przyjemnie mu się współpracuje.

Po kilku dniach dotarli do piękniego zamku z napisem na drzwiach: "Proszę dzwonić", zadzwonili więc... Pięknie dzwonek brzmiał. W zamku mieszkała Wielka Ryba mająca serce w prawym górnym rogu. Adept nie mógł znaleźć serca i wtedy przydała się Afrodyta, która spowodowała, że cała drużyna przypadła Rybie do serca. Robot skonstruował pojazd pozwalający Rybie dołączyć się do towarzystwa i dalej zwiedzali krainę po drugiej stronie tęczy. Był to poniedziałek. Dziecko bardzo się ucieszyło z towarzystwa Ryby. A Rybie bardzo się podobały obrączki na rękach Królewny i Krolewicza, oraz róże płonące, w które ubrana była Miłość.

Nagle z nieba spadł banan! Okazało się, że to nasz stary znajomy, Małpka, wyszukał Adepta, dziecko i innych. Nie był to jedyny banan. Wkrótce posypało się więcej, a i dla Małpki dużo zostało. Adept podejrzewał, że Małpka ukradł banany, ale nie zdradził się z tymi przypuszczeniami. Towarzysz Adept był wybitnym przywódcą. Wszyscy go słuchali. Po drodze spotkali jeszcze białego misia. Adept się spytał: "Biały misiu, gdzie są inne Miśki?". Nie, to Małpka się spytał. Okazało się, że Małpka był szefem miśka! Tego, i także innych, całej grupy miśków. Adept usiadł na brunatnym miśku, Yumguar usiadł na czarnym miśku, Królewicz z Królewną na różowym, reszta na pozostałych miśkach, a Robot na miśku robotycznym i wszyscy pojechali na miśkach dalej.

Dziecko zapytało się: "kiedy będę duża?", Adept zapytał się wtedy dziecka: "A co, chcesz być już duża?", na co dziecko (przewrotnie) odpowiedziało: "Wszystkie dzieci chyba chcą?" ... "No tak, ale nie wszystkie mogą to uzyskać" powiedział Adept i zwrócił się do pzryjaciela: "Małpko, Ty znasz te rejony. Czy jest tu coś, co mogłoby spełnić życzenie mojej córki?". Małpka namyślił się i odpowiedział: " tak jest tu coś takiego... Trzeba pójść do pięknego lasu, w którym jest pełno smutnych zajęcy i jeleni. Jak się je uszczęśliwi, to one będą wiedziały, gdzie można to zdobyć".

Małpka i inne miśki poszły więc do lasu... Adept spytał się: "Zające, dlaczego jesteście takie smutne?", a one powiedziały mu, że zostały zdradzone przez konia trojańskiego. Miśki poszły do konia trojańskiego i spytały się: "Koniu, jak mogłeś zdradzić zające?". Koń powiedział, że jest mu bardzo przykro, ale chciałby, żeby ktoś go zmienił w prawdziwego konia, bo jako drewniany koń bardzo źle się czuje i dlatego robi świństwa zającom. Tutaj odezwał się Królewicz... Okazało się, że był to zaklinacz koni. Zaklinacz koni zaklął konia trojańskiego, który zmienił sie w zwykłego, czarnego konia i przeprosił zające i jelenie. Jelenie również były zadowolone, więc zgodziły się zdradzić sekret napoju szybkiego rośnięcia.

Bot, który był zdolnym kucharzem, zebrał składniki i uwarzył napój. Napój był bardzo smaczny, jego głównym składnikiem była żurawina. Dziecko wypiło trochę napoju i już było duże! Teraz było bardziej odważne i mogło pomagać przyjaciołom. Jaguar był trochę niezadowolony. Nie dlatego, że jeździec był teraz cięższy... tylko dlatego, że kupił sobie Magiczne patysie (przyp.red. yyy yyy yyy <buraczek>). Reszta też się trochę zasmuciła, bo nie po to znaleźli napój... "Już nie będę" powiedział yumik (bo dziecko wyrosło na yumika). Adept się ucieszył, Małpka i Robot też. Z radości Adept zagwizdał na magicznym gwizdku, a głos magicznego gwizdka był bardzo piękny...

Przez pewien czas wydawało się, że nic się nie stało... Ale tak się tylko wydawało. Po chwili pojawił się Puszek Okruszek, ze smaczną kością w zębach. Też przyjaciel Adepta i powiedział: "Jeden facet szedł koło wodociągu i się zmył". Miśki pobiegły szukać faceta a ślimak wystawił rogi. Facet się znalazł, okazało się, że nie uciekł daleko. Był to niejaki Gąsowski. Bot ugotował pierogi. Pierogi były bardzo dobre, z żurawiną, przepis samodzielnie wymyślony przez Robota. W międzyczasie Wars i Sawa zbudowali Warszawę, bo nie od razu Kraków zbudowano.

Adept postanowił, że bot znowu zbuduje statek i tym razem odpłyną w otchłań gwiazd, nucąc piosenkę Aya'i Rl, której Adept nie znał. "Kiedy ta bajka się skończy" - pomyśłał Adept, na co yumik powiedział: "Kiedy tylko zechcesz". "To Ty czytasz w moich myślach?" - ze zdziwionym wyrazem twarzy spytał się Adept. "Tak" - odpowiedział yumiś - "Ale, tylko wtedy, kiedy na to pozwalasz". Bowiem yumiś to był yumguar na misiu...

"Bo myślę, że teraz dobry koniec na zakończenie tego odcinka" - powiedział Adept. I zgasło światło. Ale tak naprawde wszyscy usneli słodkim snem ........

Personal tools