Szczurołapy w Middenheim

From Wfrp2

Revision as of 22:44, 3 June 2006 by 83.24.154.73 (Talk)

28 IX 2522 kalendarza imperium / 02.05.2006 n.e.

Bohaterowie:

Opowieść Ermintrudy:

Plan był prosty. Przejmujemy karczmę. Sprzedajemy zapasy wina z piwniczki, sprzedajemy karczmę i spadamy z Middenheim. Okazał się jednak trudniejszy gdy gruby gbur z kolegium prawniczego nie wykazał chęci współpracy i nie oddał nam wspaniałomyślnie budynku w posiadanie. No trudno. I tak nie wiązałam z tym pomysłem zbyt dużych nadziei. Co innego zaprzątało moją uwagę.

Z powodu wzrastającej ilości szczurów w mieście, władze postanowiły zorganizować promocyjny skup tych gryzoni i nagrodę niespodzankę dla tego kto złapie ich najwięcej. Tak więc zarejestrowaliśmy się jako silna grupa pod wezwaniem "Ermintruda i przyjaciele" i ruszyliśmy w kanały. Zakupiony pies Łatek (ta nazwa już chyba do niego przylgnie) nie wykazywał zdolności ani chęci do współpracy tak jak i co poniektórzy z nas, którym to kanałowy smrodek za bardzo wiercił w nosku. Eldril poznała jakąś elfią pannę, która wkręciła ją w załatwienie dla siebie jakiejś podejrznej sprawki. Tak więc w przerwach między wizytami u handlarzy (nie powiem - wielce przydatnymi dla drużyny) latała do fryzjera i przerabiała swoją kasztanowowłosą osóbkę na blond piękność coby wkręcić jakiegoś przygłupiego synka prawnika. Oczywiście poszliśmy z nią na spotkanie w ramach ochrony. Szczury miały tego wieczora wolne. Synek okazał się pucołowatym blondaskiem. Spił naszą elfkę (dobrze, że są świadkowie bo nikt by mi nie uwierzył!!!) i zaciągnął ją do łóżka (serio!, a przynajmniej taka jest nasza wersja wydarzeń - nie zdementowana przez zainteresowaną). W efekcie odzyskała dla chorej zleceniodawczyni naszyjnik rodowy, który z resztą okazał się podróbką(choć pachnie mi to ściemą). Ale mniejsza z tym, kasę dostaliśmy.

Gdy zadanie Eldril dobiegło końca Gildril odstąpił trochę od chodzenia za nią po mieście i postanowił pomóc mi i Jariemu w łapaniu szczurów. Skonstruował jakąś zmyślną pułapkę, w którą same się łapały. Niestety jeden ze szczurołapów mu ją podpieprzył. Za co zarobił strzałę w dupę i gdzieś jeszcze, trudno stwierdzić na pewno bo zniknął za rogiem, ale najprowdopodobniej w potylicę. Grunt, że za nieuczciwą konkurencję został wyeliminowany z zawodów. Całe szczęście, że przeżył, a przynajmniej taką mam nadzieję.

Jeden z wieczorów tego szczurzego tygodnia upłynął nam pod hasłem walki gladiatorów. Jari stał się już znany i gladiatorzy ustawiali się w kolejce żeby raczył im spuścić łomot. Zgłosił się jakiś ponury elf celem pomszczenia swojego ziomka, którego to Jari złomotał na poprzednich zawodach trochę bardziej niż się należało czyli na śmierć. Ja nauczyłam się kilku krasnoludzkich okrzyków i wrzeszczałam co sił w płucach żeby dodać Jariemu otuchy. Był taki moment, kiedy sytuacja wyglądała dla niego naprawdę kiepsko. Ale już chwilę później elfi ponurak leżał na arenie trzymając się za kikut lewej nogi i wykrwawiał się elegancko. W ten sposób Jari umocnił swój tytuł pogromcy elfów i zarobił sporo kasy. Nam również coś skapnęło bo ufni w umiejętności naszego pancernego przyjaciela postawiliśmy na niego ładną sumkę.

Nadszedł koniec tygodnia i wyniki szczurzego konkursu. Dzięki pułapkom Gildrila i pomocy Jariego w walkach z wielkimi szczurami w kanałach zajęliśmy pierwsze miejsce. Z kieszeniami pełnymi miedziaków poszliśmy na małą imprezkę zakończeniową. Ku mojemu zdziwieniu i ogromnej radości nagrodą niespodzianką nie był jakiś cynowy kubek z podpisem kapitana straży miejskiej tylko rewelacyjna proca drzewcowa zrobiona przez halflingów. Warto się było trochę poszwędać w kanałowym smrodzie i powiększyć drużynowy zwierzyniec o pieska. To był wyjątkowo spokojny i udany tydzień. Wszyscy sporo zyskali i z małym wyjątkiem obyło się bez totalnego pocharatania członków drużyny.

Opowieść Jariego

Spokój, luz, sielanka. Arcykapłan Leibnitz został pokonany, Mosiężny czerep zniszczony, kultyści chaosu w Middenheim otrzymali cios, który powinni dotkliwie odczuć. Czas zająć się swoimi sprawami.

Wiedziałem, że elfy są pomylone, zdziwiła mnie tylko Ermintruda. Moja drużyna ocipiała. Stwierdzili, że maja dość wędrówek i maja chętkę na prowadzenie karczmy, a miasto Middenheim kocha ich na tyle, że przekaże im za darmo "Pod Mieczem i Korbaczem", w której mieściła się świątynia Khorne'a. Mimo negatywnej opinii Magistra Praw Gildril jest wciąż pełen zapału, wynajął nawet żaka do stworzenia "ekspertyzy". Typowy elfi brak poszanowania dla prawa własności...

Eldril generalnie załatwiała jakieś umowy handlowe, ale wplątała się też w jakąś dziwną historię z pewną elfką, coś czego nikt do końca nie rozumie. Jakiś prawnik miał zażądać od rodziny elfki łapówki w postaci rodowego naszyjnika, ona teraz uwodzi jego synka by go odzyskać. Umówiła się na schadzkę, ale nie może pójść bo zachorowała więc namawia Eldril by ją zastąpiła. Ta się zgadza choć musi do tego przefarbować się na blond co jest dla niej straszna tragedią... No po prostu jak w halflińskiej balladzie... Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, synalek prawnika (świński blondasek z kręconymi włoskami) spił elfkę i wszystko wskazuje na to, że przeleciał, może będzie mniej zrzędzić...

Gildril z początku pomagał Eldril, ale rychło zaangażował się w pomoc Ermintrudzie. Tej znudziło się wędrowanie po świecie, stwierdziła, że będzie wędrować po świecie i łapać szczury. Gdy dowiedziała się, że w Middenheim jest plaga szczurów i ogłoszono konkurs z nagrodą niespodzianką dla osoby bądź grupy, która złapie ich najwięcej szybko zarejestrowała grupę "Ermintruda i przyjaciele" i wyruszyliśmy na łowy (z wyjątkiem Eldril, która po jednej wizycie w kanałach zrezygnowała). Konkurs udało sie wygrać głównie dzięki Gildrilowi, który wynalazł przemyślną pułapkę (i wyeliminował nieuczciwą konkurencję w postaci Otto Szczurołapa, który z jego pułapek wybierał gryzonie) oraz szczęściu, w dwóch wizytach w kanałach udało nam się z Ermintrudą upolowac kilkanaście dużych szczurów. Nagrodą była halflińska proca drzewcowa, która bardzo ucieszyła naszego przyszłego szczurołapa.

Mnie tydzień upłynął pod znakiem walki na arenie. Pojawiło się dwóch przeciwników: elf, który zapragnął pomścić swojego ziomka, który zginął w walce ze mną jakiś czas temu (patrz opis przygody "Leśne sanktuarium") oraz krasnolud (TODO: uzupełnić imiona). Pierwszy był elf, który wyzwał mnie na walkę do decydującego ciosu. Stawał dzielnie, ale okazał się głupcem, po jednym z moich ciosow powinien był przerwać walkę. Nie zrobił tego i po kolejnym stracił nogę i wykrwawił się na śmierć. Cóż, taki fach. Z zakładów i nagrody udało mi się uzbierać wystarczająco dużo pieniędzy by zakupić płytowe naramienniki. Można wyruszać na grubego zwierza...

(komentarz odgraczowy: lekka, ale bardzo przyjemna sesja, miłe odprężenie po pełnych niebezpieczeństw wyprawach w celu ocalenia Middenheim)

Personal tools