Otwarta administracja
From Partiapiratow
Contents |
Otwarta administracja
Wstęp
Wszystkich wyborców interesuje zapewne, na co idą ich pieniądze z podatków. Chyba zgodzimy się wszyscy, że lepiej by pieniądze zostały w kraju. Lepiej dać zarobić polskim informatykom, niż żeby te pieniądze "wyprowadzać" z Polski w postaci licencji. Coraz więcej firm oraz urzędów, a nawet całe państwa, przechodzą konsekwentnie na Wolne Oprogramowanie (np. Peru, Niemcy). Najważniejsze jest to, że jeżeli chodzi o zmianę modelu biznesowego w administracji, nie możemy ufać żadnym badaniom przeprowadzonym na zlecenie lub pod nadzorem firm zainteresowanych sprzedażą oprogramowania administracji (gdyż te ekspertyzy to po prostu marketing i nie wnoszą nic do dyskusji). Przykład z programem Płatnik dla ZUS pokazuje jak bardzo administracja nie rozumie problemów powiązanych z oprogramowaniem o zamkniętym kodzie - problemy te traktowane są jako naturalne i nie do zwalczenia, co jest rozumowaniem błędnym.
Aktualny system
Poseł Marek Biernacki złożył interpolację, w której zapytał ile wydaje się rocznie na nowe oprogramowanie w administracji państwowej. Okazuje się, że jest to 330 mln złotych (http://ks.sejm.gov.pl:8009/iz5/i-odp/i6085-o1.htm). Naszym zdaniem te pieniądze należą się polskim informatykom a nie firmom, które taktuje nasz rynek jak dojną krowę i za nic mają nasz interes narodowy.
Istniejące bariery i problemy
- Przyzwyczajenie urzędników - To naszym zdaniem największy problem, gdyż urzędnicy boja się zmian. Nie dość, że nie zarabiają zbyt wiele, to do tego byliby zmuszeni do nauki nowego oprogramowania. Patrząc z innej strony na to oprogramowanie jak i na ich pensje płacimy wszyscy, więc powinni się podporządkować woli większości. Jednak opór środowiska urzędników może być problemem we wprowadzaniu zmian w administracji.
- Obawy typu FUD (Fear, uncertainty, doubt) - technika stosowana przez korporacje handlujące oprogramowaniem by szerzyć zamęt wśród ludzi zainteresowanych wolnym oprogramowaniem. Mówi o tym, że oprogramowanie otwarte jest nie kompatybilne z zamkniętym, że jest bardziej zawodne i nie daje żadnych gwarancji na to, że w ogóle będzie działać. Co do kompatybilności można mieć pewne wątpliwości, ale jeżeli cały kraj przeprowadzi migrację problem znika. Jeśli chodzi o zawodność to powszechny jest osąd, że oprogramowanie zamknięte i otwarte posiada taką samą liczbę błędów, przy czym oprogramowanie otwarte znacznie łatwiej i szybciej można poprawić (gdyż nad jego jakością czuwają informatycy z całego świata, a nie tylko kilku zatrudnionych w jakiejś firmie). Co do gwarancji działania, jest ona taka sama jak w przypadku zamkniętych programów (czyli nie ma gwarancji, wystarczy przestudiować zamkniętą licencję EULA aby się o tym przekonać - ew. gwarancja tyczy się tylko fizycznego nośnika zakupionego w sklepie, nic więcej).
- Koszty - Wyliczenia mówią różnie, naszym zdaniem ważniejsze jest jednak by pieniądze zostały w kraju i pracowały na nasze PKB, a nie były wyprowadzane za granicę. Przy czym argument ten może zniknąć, gdyby na przykład wesprzeć (z tych zaoszczędzonych pieniędzy) projekt ReactOS (gdzie programiści tworzą wolny system operacyjny W PEŁNI KOMPATYBILNY z systemem Windows), gdyż wtedy koszty migracji byłyby zredukowane do minimum. Takie rozwiązanie niweluje też problem pierwszy i drugi.
Możliwe zyski
- Otwartość - Oprogramowanie w urzędach będzie otwarte, czyli będzie można je modyfikować i dostosowywać do własnych potrzeb
- Niezależność - Administracja będzie niezależna od dostawcy oprogramowania. W każdej chwili będzie można go zmienić.
- Kontrola nad oprogramowaniem - Będzie można kontrolować zmiany w programach i dostosowywać je do ścisłych potrzeb administracji. Na przykład stworzyć system operacyjny ściśle odpowiadający wymogom urzędów
- Lepsze wsparcie techniczne - Wsparcie techniczne będziemy mogli uzyskać od każdej firmy, która zgłosi się do przetargu, gdyż wszystkie one będą miały dostęp do tego oprogramowania i będą mogły się podjąć wsparcia technicznego.
- Zwiększenie konkurencyjności małych i średnich przedsiębiorstw - W tym wyścigu, oferowania usług wsparcia technicznego, będą mogły startować też małe firmy, które jako bardziej elastyczne będą miały duże szanse na zdobycie klientów w postaci urzędów.
- Zmiana kształtu rynku IT - Rynek IT przekształci się w rynek usług, dzięki temu zwiększy się konkurencyjność. Każdy będzie miał dostęp do oprogramowania, więc nie będzie się liczyło technologiczne uzależnienie administracji tylko jakość wsparcia technicznego w stosunku do ceny, jaką każda z firm będzie oferowała.
- Uniezależnienie się administracji (neutralność technologiczna) - Kolejnym argumentem jest brak możliwości uzależnienia od jakichkolwiek produktów tego sektora, jako, że produkty będą otwarte a przetargi będą dotyczyły tylko wsparcia technicznego.
- Oszczędność - Oszczędności mogą nie być na początku imponujące, gdyż początkowe wydatki mogą nawet przekroczyć te przedstawione w punkcie "aktualny system", ale tylko na początku. Po szoku wynikającym z migracji zalety będą się coraz bardziej eksponować. Główne oszczędności będą wynikać z konkurencyjności na rynku wsparcia technicznego a nie opłat licencyjnych.
Otwarte formaty danych
Uważamy, że wszystkie materiały cyfrowe generowane przez państwo powinny być przechowywane w formatach otwartych. Zwłaszcza produkcje Telewizji Publicznej, dobra kultury, materiały archiwalne, dokumenty urzędowe udostępniane obywatelom (w celu informacyjnym lub administracyjnym) np. druki, zeznania itp. Wszystkie one powinny być udostępnione w formacie otwartym, darmowym i ogólnodostępnym, gdyż są własnością podatników. Urząd nie ma prawa żądać, ani nawet sugerować, zakupu jakiegokolwiek oprogramowania, aby obywatel mógł otworzyć te dokumenty i używać wedle własnego uznania (gdyż są jego własnością - powstały z jego pieniędzy). Oczywiście równolegle można udostępnić te dane w formatach zamkniętych, ale to format otwarty powinien być postrzegany jako podstawowy.
E-podpis
Wprowadzone kilka lat temu prawo o podpisie elektronicznym nakładało na administrację publiczną obowiązek wprowadzenia do 16 sierpnia 2006 roku obsługi e-podpisu w obiegu dokumentów pomiędzy urzędami a obywatelem. Niestety okazało się, że niemal 5 lat, to za krótki okres by nasza administracja poradziła sobie z tym zadaniem.
Wykorzystując elektroniczny obieg dokumentów między instytucjami publicznymi w znacznym stopniu oszczędza się czas. Chodzi nie tylko o długie kolejki w urzędach czy bankach. E-podpis pozwala także znacznie obniżyć koszty eksploatacji - np. tusz, toner, papier, urządzenia biurowe.
Tylko 10 proc. urzędów samorządu terytorialnego (czyli około 300) jest obecnie gotowe do przyjmowania dokumentów opatrzonych podpisem elektronicznym. Według "Gazety Prawnej", udało się to urzędom m.in.: na Śląsku, w Poznaniu, w Krakowie, na Opolszczyźnie, w Łodzi i w Warszawie. Największe problemy z wdrożeniem podpisu elektronicznego mają gminy wiejskie, główną przyczyną jest bariera kosztów, które wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych.
Wdrożenie podpisu elektronicznego w administracji publicznej wydaje się obecnie niemożliwe, ponieważ wzajemnie wykluczające się przepisy i bezzasadnie wysokie wymogi wobec elementów systemu blokują opracowanie spójnych specyfikacji zamówień, niezbędnych przy realizacji aplikacji w instytucjach publicznych.
Uważamy, że trzeba zebrać całe zagadnienie podpisu elektronicznego w odrębny akt prawny (najlepiej ustawę) przy tym należy tak zmienić przepisy, aby były jasne i nie powodowały nadmiernych ograniczeń i nie powodowały opóźnień we wdrożeniach.