Oblężenie

From Wfrp2

Revision as of 10:20, 28 August 2006 by Grzes (Talk | contribs)

Contents

Bohaterowie

Streszczenie (MG)

Bohaterowie dostarczyli półżywych Elizę oraz bandytę Rudigera do dworku. Belard Dustermann, wdzięczny za pomoc wypłacił drużynie sporą sumkę i obradował eliksirami. Z przerażeniem wysłuchał opowieści o skawenach; poprosił o dodatkową ochronę przez dwa tygodnie.

Bohaterowie chętnie przystali na propozycję. Darmowe jedzenie i łatwy zarobek nie trafiają się często. Niektórzy próbowali umocnić nieco rozpadający się mur, inni spędzali czas na trenowaniu zwierząt, lub przeglądaniu biblioteki Dustermanna.

W międzyczasie do posiadłości przybył handlujący eliksirami kupiec Waldemar von Shoppendorf. Nie zyskał on sympatii drużyny, na szczęście szybko odjechał.

To, że szczuroludzie wciąż chcą porwać Elizę bohaterowie zrozumieli dopiero, gdy w nocy odkryli skavena przeszukującego sypialnię. Zwiadowca uciekł, a drużyna znowu przystąpiła do przygotowania obrony. Starczyło im czasu by przesłuchać Dustermanna i dowiedzieć się, iż Eliza w rzeczywistości nie jest jego córką. Kiedy była malutkim dzieckiem odbił ją ze szponów szczuroludzi z klanu Moulder.

Skaweny zaatakowały następnej nocy. Była ich nieprzebrana ilość, a walka zajadła. Bohaterom udało się cudem zabić większość napastników i przegonić resztę. Walki nie przeżył jednak Belard Dustermann, a i jego posiadłość spaliła się do cna.

Komentarz MG: Spodziewałem się krótkiej i łatwej sesji, w której gracze będą planowali obronę. Szturm 30 skavenów na posiadłość to było coś co trwało kilka godzin gry i zmęczyło nas prawie tak jak prawdziwa walka.

Opowieść Jariego

Cóż, życie zdawało się podobne do baśni - odzyskaliśmy uprowadzoną córkę i oddaliśmy ojcu wraz z przyszłym zięciem, cudownie szczęśliwe zakończenie. Ale w głębi duszy czułem, że to tylko pozory, wiele rzeczy w całej tej sprawie wyglądało dziwnie... Gdyby skaveni potrzebowali po prostu dowolnej ludzkiej kobiety raczej nie ryzykowaliby napaści na kryjówkę uzbrojonych bandytów, wystarczyło napaść na jakąś wioskę. Gdy atakowaliśmy ich siedzibę próbowali nas powstrzymać grożąc Elizie śmiercią, ale nawet jej nie zadrasnęli. Mimo tego, że daliśmy im powód, mieli okazję oraz sporo czasu, przecież Eldril zabiła osobnika, który trzymał dziewczynie nóż na gardle dopiero drugim strzałem z łuku... Wszystko wskazywało na to, że wybór ofiary nie był przypadkowy, córka Dustermana zdawała się mieć dla szczuroludzi jakieś znaczenie. A niestety kilku z nich uciekło...

Podobnie myślał chyba sam Belard, zaoferował nam bowiem bardzo korzystną sumkę abyśmy "na wszelki wypadek" pozostali w jego posiadłości przez jakieś dwa tygodnie. Mrowienie w kościach mówiło mi, że możemy mieć nieproszonych gości więc postanowiłem zrobić coś z otaczającym dom murem, który był dziurawy jak rzeszoto. Namówiłem Gildrila do pomocy i część wyrw załataliśmy, przed resztą wbiliśmy w ziemię zaostrzone pale tworząc coś na kształt ostrokołu. Niestety, względny spokój przez kilka pierwszych dni uśpił naszą czujność i zaniechaliśmy dalszych prac...

W międzyczasie przyjechał jakiś gruby kupiec, który jawnie wykorzystywał trudną sytuacje Belarda i ogólnie nie robił nic poza irytowaniem wszystkich. Przydał sie tylko do dwóch rzeczy, pozwolił Eldril nieco poćwiczyć robienie ludzi w konia i zgodził się podwieść Anikę do Middenheim (miała tam do załatwienia pewną pilną sprawę). Najrozsądniejszym wyjściem było z pewnością wyruszenie razem z nim, lecz mimo ziołowych wywarów podawanych przez Belarda Eliza wciąż nie czuła się zbyt dobrze, jej stan mógł się podczas podróży pogorszyć.

Wkrótce okazało się jasne, że porzucenie prac nad zwiększeniem obronności posiadłości było lekkomyślnym błędem, kilka dni później w nocy do sypialni Ermintrudy i Eldril wspiął się skaven, bez wątpienia zwiadowca. Rozpoczęliśmy regularne warty, nad ranem czuwający w jedynym od frontu oknie Gildril ujrzał w bramie wejściowej sylwetki kilku niewielkich postaci z jakimś olbrzymim stworem, jeden ze szczuroludzi zaczął coś do nas krzyczeć, ale elf szybko pogonił całą delegację kilkoma strzałami.

Spodziewając się ataku chcieliśmy uzupełnić nieco braki w ostrokole, ale okazało się, że już zostaliśmy oblężeni, po wyjściu za mur powitał nas grad kamieni. Jeden z nich owinięty był świstkiem papieru, na którym wypisane było żądanie wydania Elizy. Wstrząśnięty Belard wyznał, że tak naprawdę nigdy nie był żonaty i nie jest ona jego córką, gdy była niemowlęciem odbił ją z łap skavenów. Dawało to powody by przypuszczać, że jest dla nich bardzo cenna. Zaczęliśmy się szykować do długiej i krwawej przeprawy...

Systematycznie zabiliśmy deskami wiekszość okien i drzwi, znajdujące się w domu beczki i wannę napełniliśmy wodą. Ostrokół przenieśliśmy sprzed zewnętrznego muru i wkopaliśmy w ziemię przed oknami i drzwiami. Aby nieco utrudnić wrogom wspinaczkę parapety polaliśmy olejem. Ulokowaliśmy Elizę i Gerdę w piwnicy, sami zajęliśmy pozycje obronne. Większośc czuwała na pierwszym piętrze, Ermintruda i Eldril miały strzec tyłów domu, Belard (który ku naszej radości wygrzebał skądś stary muszkiet) z Rudigerem frontu. Na dole zostaliśmy tylko we dwójkę z Gildrilem, jak poprzednio czuwaliśmy przy jedynym oknie wychodzącym na przód budynku. W ostatniej chwili przypomnielismy sobie o pozostawionym w stajni koniu, przeprowadziliśmy go do jadalni.

Nagle zapłonęła stajnia, co sygnalizowało początek ataku. Szczuroludzie nadbiegali ze wszystkich stron, towarzyszył im potężny szczurogr. Z początku wszystko toczyło się zgodnie z planem, dzielnie się ostrzeliwaliśmy. Zwinne i szybkie bestie rychło jednak dobiegły do budynku, potężny szczurogr gwarantował, że nawet zabite deskami i popodpierane drzwi nie zatrzymają ich na długo. Oczekując, że wielka bestia wpadnie z impetem do środka popełniłem straszny błąd, który pozwolił skavenom na wdarcie się do budynku...

Walka była bardzo zażarta, Gildril miał dużą szansę by szybko zabić przywódcę skavenów, ten wspinajac się na parapet pośliznął się na oleju i upadł, niestety dwie strzały elfa pechowo zaledwie go drasnęły. Sytuacja zaczęła się robić dramatyczna, skaveni rozbiegli się po budynku, W kilka miejsc rzucili jakieś buteleczki, które wybuchły żywym ogniem, oprócz napastników musieliśmy się zmagać z szalejącym pożarem. Dzielnie jednak odpieraliśmy ataki, zmagazynowaną w beczkach i wannie wodą nieco przygasiliśmy płomienie. Gildril po zażartej walce w końcu usiekł przywódcę skavenów, ja pokonałem kilku wojowników i szczurogra, obrońcy górnego piętra nie byli gorsi. Wreszcie silnie przetrzebieni szczuroludzie podali tyły. Ewakuowaliśmy wszystkich z budynku, udało nam się też uratować ekwipunek, Nie obyło się jednak niestety bez ofiar, wybuch jednej z buteleczek uśmiercił Belarda...

(Komentarz odgraczowy: przygódka sympatyczna, choć olbrzymia ilość skavenów, którą musiał kontrolować MG sprawiała mu widoczne trudności, a mnie przez jakiś czas kazała wątpić w jego zdrowe zmysły ;).)


Ciekawe epizody, teksty

Sposób na Jariego

MG po zakończonej sesji: "Cholera, myslałem, że ten szczurogr troche Jariego ruszy..." (biedaczysko najpierw został naszpikowany strzałami, by ostatecznie paść po kilku ciosach dwuręcznego topora) :)

Personal tools